Aż 61 proc. skontrolowanych pracodawców łamało przepisy dotyczące czasu jazdy, czasu postoju oraz obowiązkowych przerw i czasu odpoczynku kierowców – stwierdza Państwowa Inspekcja Pracy, w oparciu o kontrole przeprowadzone w ubr. Na winnych nałożono mandaty lub skierowano wnioski o ukaranie do sądu.
Kontrole przeprowadzono u 364 pracodawców, zatrudniających ogółem ponad 35 tys. pracowników, w tym blisko 8,5 tys. kobiet i 111 młodocianych. Inspektorzy sprawdzili ponad 402 tys. dni pracy kierowców.
Nieprawidłowości w prowadzeniu ewidencji czasu pracy były wynikiem przekonania pracodawców, że „w zamian” wystarczy przechowywać tarczki tachografu – oceniają inspektorzy. Bardzo często pracodawcy nie zaliczali kierowcom do czasu pracy zarówno okresów przeznaczonych na wykonywanie obsługi codziennej pojazdu, czasu załadunku oraz rozładunku, jak i czasu niezbędnego do załatwienia formalności administracyjnych związanych z przewożonym towarem.
Przede wszystkim jednak, jak oceniają inspektorzy, obowiązek prowadzenia ewidencji czasu pracy jest traktowany przez wielu pracodawców jako „zbędna formalność”. Dotyczy to zwłaszcza przypadków, gdy system wynagradzania kierowców opiera się na wypłacie diet z tytułu podróży służbowych poza granicami kraju, które stanowią ponad 70 proc. należności wypłacanej kierowcy miesięcznie (tylko pozostała część to wynagrodzenie za pracę).
Główną przyczyną stwierdzonych naruszeń przepisów jest dążenie pracodawców do minimalizacji kosztów prowadzenia firmy – ocenia PIP w sprawozdaniu. W poszukiwaniu oszczędności, zmniejszają liczbę zatrudnionych kierowców, co zwykle powoduje zwiększenie zadań przewozowych dla pozostałej grupy (wyjątkiem jest spadek zleceń). Również brak właściwego planowania ze strony spedytorów i dyspozytorów przekłada się na konieczność zlecania kierowcom nadmiernej liczby zadań, bez uwzględnienia dopuszczalnych okresów jazdy, wymaganych przerw i odpoczynków, stwierdza PIP.